Grając na pianinie, opowiada swoją łamiącą serce historię życia. Poznajcie Natalie Trayling.
Ta staruszka niczym nie przypomina znanej pianistki, a nią jest, a przynajmniej powinna być. Utwór, który usłyszycie na nagraniu, skomponowała mając zaledwie trzynaście lat. Kim zatem jest Natalie?
Po pierwsze, jest ikoną Melbourne. Gra na ulicach australijskiego miasta twierdząc, że najlepiej czuje się wśród tłumu, tym bardziej że "takiego efektu nie osiągnęłabym na sali koncertowej; ponieważ tam przychodzi tylko pewien typ ludzi. A to, co gram, jest dla wszystkich". Po drugie, chociaż wygląda jak bezdomna (którą zresztą była), ukończyła prestiżowe szkoły. Naukę gry na pianinie rozpoczyna w szkole prowadzonej przez zakonnice. Mając piętnaście lat zdobywa stypendium w Royal Academy of Music w Londynie, gra w zespole, podróżując po świecie... Jej historia zapowiadała się barwnie, Natalie wyszła za mąż i urodziła dzieci, ale niestety dwie jej córki umierają, jedna w wypadku, a druga z powodu choroby. Odchodzi od niej mąż, a Trayling już nigdy z nikim się nie zwiąże. Jej syn, na skutek źle dobranych leków, ma uszkodzony system nerwowy i nie jest w stanie pracować. Natalie zarabia na nich grając, ale to za mało, by móc się utrzymać. Nathan trafia do domu opieki dla mężczyzn, a jego matka przez 9 lat mieszka pod gołym niebem, czasem rezydując w różnego typu schroniskach. Niemniej, w żadnym nie wytrzymała długo - nie miała kontaktu z muzyką.
Ostatecznie, od 2004 roku, chorą na anemię Natalie wspierają właściciele pewnego hotelu w Melbourne. Docenili niezwykły talent kobiety i w zamian za kilka koncertów tygodniowo w ich hotelu, Natalie dostała do swojego użytku pokój. A ona? Cieszy się, że ma gdzie i dla kogo grać.