Ksiądz został dawcą dla swojego parafianina, ale nie spodziewał się że stanie się coś takiego!
Życie jest pełne niespodzianek, a czasem zupełnie przypadkowe spotkanie może zmienić wszystko na zawsze! Tak było w przypadku pastora Tima Jonesa z Karoliny Północnej i Dona Herberta, który przypadkowo znalazł się w parafii tego pierwszego... Za sprawą zbiegu okoliczności jeden uratował życie drugiemu przy okazji samemu uciekając śmierci! Brzmi enigmatycznie? Czytajcie dalej.
Pastor Jones rozpoczął kwestę w swoim kościele, gdy przypadkiem zjawił się tam Don Herbert z żoną. Mężczyzna był zdesperowany - cierpiał na niewydolność nerek i potrzebował przeszczepu. Don jest muzykiem, śpiewa w chórze gospel i słysząc dźwięki wydobywające się z kościoła, wszedł do środka, by posłuchać. Tam natknął się na pastora, który zawsze zamienia kilka słów ze swoimi parafianami. Jones dowiedział się o chorobie mężczyzny i kilka dni później podjął decyzję o oddaniu mu swojej nerki!
To piękny gest, który okazał się ratunkiem także dla pastora. W czasie operacji okazało się, że mężczyzna miał tętniaka w tętnicy nerkowej... Najprawdopodobniej tętniak nie zostałby szybko wykryty, a jego pęknięcie oznaczałoby śmierć.
Odkrycie wydłużyło operację o sześć godzin, ale ostatecznie wszystko zakończyło się pomyślnie. Dzięki pastorowi Don dostał nowe życie, a Jones przy okazji uratował własne... Zapytany, dlaczego to zrobił, Jones odpowiedział, że chce, by ludzie wiedzieli, że świat jest pełen dobrych ludzi, którzy są skorzy do pomocy... Postawa godna naśladowania!