10-latek nie chce spać, bo boi się, że umrze. To, co jego matka napisała po zrobieniu tego zdjęcia, porusza do łez.
Dla rodzica nie ma nic gorszego niż widzieć cierpienie swojego dziecka. Jessica Medinger z Teksasu od 2012 roku dzień po dniu walczy o życie swojego synka. Drake ma białaczkę.
Być może dla niektórych ten artykuł będzie zbyt trudny i bolesny, ale chyba warto zdać sobie sprawę z tego, przez co przechodzą rodziny dzieci chorych na nowotwory. Być może dzięki temu będziemy potrafili wykazać się większą empatią i zrozumieniem.
Drake musiał już przejść kilka operacji, wiele transfuzji krwi i sesji chemioterapii. Jego bólu nie da się opisać. Wydawało się, że choroba ustąpiła. W kwietniu 2016 roku chłopiec mógł znowu grać w piłkę nożną - to jego pasja. Niestety, sześć miesięcy później zdiagnozowano u niego raka jądra i cały koszmar powrócił.
Jessica robi dużo zdjęć swojemu synkowi, a dwa ostatnie wszystkich poruszyły. Kobieta opublikowała je wiedząc, że zaraz wiele osób ją skrytykuje. Z tego powodu napisała:
"Publikuję te zdjęcia z dedykacją dla wszystkich, którzy walczą z rakiem i przechodzą chemioterapię, dla wszystkich, którzy przechodzą przez straszną chorobę. Mam zamiar powiedzieć coś bardzo prawdziwego i trudnego".
"Zrobiłam to zdjęcie dzisiaj rano i zanim zaczniecie krzyczeć i pisać rzeczy typu: jak mogła opublikować zdjęcie swojego syna w pieluszce?, co za brak przyzwoitości, musicie wiedzieć dwie rzeczy.
1. Nie pokazuję więcej niż zobaczylibyście na plaży.
2. Życie nie zawsze jest politycznie poprawne i ładne, jak niektórym idealistą się wydaje. Życie jest boleśnie prawdziwe, a choroby niszczą ludzi.
Dzisiaj rano pomogłam Drakeowi przejść do łazienki. Tak, nosi pieluchę, bo w 75% przypadków nie jest w stanie kontrolować swoich potrzeb fizjologicznych. Zostały z niego tylko skóra i kości. Muszę błagać go, żeby zjadł JEDNĄ fasolkę na kolację albo wypił szklankę wody w ciągu całego dnia.
Wiecie, jakie to uczucie, kiedy mój synek chce ze mną spać w jednym łóżku, bo boi, że coś się stanie, gdy zostanie sam, a mówić "coś" ma na myśli, że umrze. Wyobraźcie sobie rozmowy w środku nocy z dziesięciolatkiem, który pyta, czy w niebie będzie czekać na niego tatuś i czy będzie mógł z nim porozmawiać i pobawić się.
Czasem jest tak słaby, że nie może wstać z łóżka. Zazwyczaj wożę go na wózku inwalidzkim. Czasem zasypia w połowie rozmowy ze mną - choroba bardzo go męczy. Czasem wymiotuje, chociaż ma pusty żołądek nie licząc leków, które wmusiłam w niego razem z łyżką jogurtu. Coraz częściej mówi mi: MAMO, JA NIE WYJDĘ Z TEGO. W tych chwilach nie chce, żeby ktokolwiek go dotykał, bo za bardzo go boli. Praktycznie codziennie błaga o morfinę. Powtarza mi, że boi się, że nie doczeka swoich jedenastych urodzin. Wtedy mówię mu, że będę walczyć za niego, gdy zabraknie mu już sił. Mamy tylko siebie".