30-latek przyjechał na pogotowie twierdząc, że ma pasożyty. Co więcej, pokazał 1,5-metrowej długości dowód!
Lekarz, do którego zgłosił się pacjent z Kalifornii, szybko nie zapomni tej historii... Do Kenniego Bahna, który akurat miał dyżur na pogotowiu, zgłosił się 30-latek autorytatywnie twierdzący, że ma pasożyty. Mężczyzna chciał się dowiedzieć, jak ma się wyleczyć. Żaden lekarz nie lubi pacjentów, którzy sami wydają opinie o swoim stanie zdrowia, ale tym razem dr Bahn nie miał wątpliwości, że pacjent wie, co mówi - dowód miał w plastikowym worku!
Ku zdumieniu lekarza młody mężczyzna opowiedział mu historię, której nikt nie chciałby doświadczyć na własnej skórze... 30-latek od kilku miesięcy odczuwał ból brzucha, ale specjalnie tym się nie przejął. Przestraszył się dopiero wtedy, gdy dostał krwawej biegunki. Miał wręcz wrażenie, że stracił kawałek jelita, ale... to był tasiemiec. Nie chcemy wiedzieć, jak to się odbywało, ale mężczyzna wyjął z ciała ponad 1,5-metrowej długości pasożyt! Owinął go wokół rolki po papierze toaletowym i pojechał do szpitala. Zazdrościmy mu zachowania zimnej krwi...
Już w szpitalu, na widok tasiemca, czyli namacalnego dowodu właściwej autodiagnozy pacjenta, lekarz podał mu tabletki na odrobaczenie. Doktor szybko skojarzył fakty - mężczyzna nabawił się tasiemca przez swój ulubiony rarytas... 30-latek prawie codziennie jadł sushi z surowym łososiem.
Wszyscy fani sushi powinni wiedzieć, że istnieje ryzyko pojawienia się larw tasiemca w surowym mięsie łososia. Najbezpieczniej jest zawsze ugotować mięso, ponieważ wysoka temperatura zabija larwy.
Nieszczęsny miłośnik łososia zapewnia, że już nigdy w życiu nie zje sushi...
Ktoś z Waszych znajomych uwielbia sushi? Lepiej udostępnijcie mu ten artykuł...