Miała 27 lat, gdy w jednym roku zagrała w filmie, który mógł ją wynieść na wyżyny, i przeżyła tragedię, która wszystko zniszczyła.
Pomimo upływu lat nawet młodsze pokolenia znają słynny film "Dirty Dancing" z 1987 roku. Zmarły w 2009 roku Patrick Swayze i Jennifer Grey momentalnie stali się światowymi gwiazdami, choć ich dalsze losy potoczyły się zupełnie inaczej. O Patricku wie każdy - aż do zachorowania na nowotwór był aktywny zawodowo i wiódł szczęśliwe życie u boku ukochanej żony Lisy Niemi. Dla jego filmowej partnerki życie miało tragiczny scenariusz, ale na szczęście wówczas już 50-letnia artystka na nowo zawalczyła o samą siebie. Poznajcie jej historię!
Na kilka dni przed premierą "Dirty Dancing", filmu, który mógł wybić ją na czołową aktorkę Hollywood, Jennifer spędzała krótki urlop w Irlandii wraz ze swoim ówczesnym partnerem, również aktorem Matthew Broderickiem. To on prowadził auto w nieodpowiedzialny sposób - doprowadził do czołówki. Zginęły matka i córka, która nadjeżdżały z naprzeciwka. 27-letnia Jennifer nie była w stanie poradzić sobie z poczuciem winy po wypadku. Dodatkowo pięć dni później spadła na nią olbrzymia popularność, ale Jennifer nie była w stanie świętować sukcesu. Jeszcze przez wiele lat odpokutowywała nie za swoją winę.
Grey co prawda co jakiś czas starała się wrócić do formy, grywała w filmach, ale szybko ponownie wycofywała się do domowego zacisza. Złą passę przerwała dopiero śmiałą decyzją o wystąpieniu w "Tańcu z gwiazdami" w 2010 roku, choć i to było podszyte tragicznymi doniesieniami. Jennifer miała raka tarczycy. Na szczęście wygrała z chorobą, a także zajęła pierwsze miejsce w tanecznym programie!
Sama zainteresowana skomentowała to tak:
"To tak, jakby zjeść pyszny stek po 23 latach diety".
Cieszymy się, że Jennifer zawalczyła o swoje szczęście. No i liczymy na kolejne występy tak udane, jak ten w "Dirty Dancing".