Papież Franciszek pocałował dziewczynkę w czoło, dwa miesiące później rezonans magnetyczny jej mózgu wprawia lekarzy w osłupienie.
Gdy Kristen Masciantonio urodziła malutką Giannę Grace 17 września 2014 roku była bardzo szczęśliwa. W końcu narodziny dziecka to jeden z najpiękniejszych cudów w życiu każdego rodzica. Jednak radość nie trwała długo. Okazało się, że Gianna nie słyszy, ale lekarze nie mogli zrozumieć dlaczego.
Gdy Gianna miała zaledwie miesiąc lekarze wykonali u niej rezonans magnetyczny mózgu. Wynik badania był druzgocący. Dziewczynka miała duży guz mózgu. Jak wspomina jej mama: "Pamiętam, że zemdlałam i upadłam na ziemię. Ponieważ guz był ogromny lekarze myśleli, że jest złośliwy. Tego typu nowotwory to wyrok śmierci. Spytałam lekarkę czy widziała kiedyś cuda by takie nowotwory się cofnęły, odpowiedziała, że tak, ale że tutaj by na to nie liczyła. I że prawdopodobnie Gianna nie dożyje pierwszych urodzin". Dziewczynka spędziła prawie cały pierwszy rok życia w zakładach opieki hospicyjnej, a rodzice planowali już pogrzeb.
Rok później wydarzył się cud. A właściwie dwa. We wrześniu 2015 roku papież Franciszek odbywał podróż apostolską do USA. Rodzice wzięli Giannę do Filadelfii w nadziei na spotkanie z papieżem, niestety nie udało się im dostać na audiencję. Gdy papież przejeżdżał przez Main Street jeden z członków Gwardii Szwajcarskiej wziął malutką Giannę na ręce i podał ją papieżowi, który pocałował dziecko w czoło. Jej mama wspomina: "Wtedy nie było dla nas już nadziei. Modliliśmy się o cud, bo tylko on mógł uratować Giannę. Cudem był pocałunek papieża. Bóg pokazał, że jest z nami".
Drugim cudem, był cud medyczny. Trzy miesiące po pocałunku papieża, w Wigilię Bożego Narodzenia, gdy Gianna miała zagrać dzieciątko Jezus podczas jasełek, jej rodzice odebrali telefon od doktor Iry Dunkiel, onkolog która specjalizuje się w nowotworach u dzieci. Wyniki biopsji okazały się bardzo dobre dla rodziny. Okazało się, że Gianna nie choruje na nowotwór, a na hiastocytozę, rzadką chorobę w której komórki odpornościowe atakują własne organy organizmu, w tym wypadku komórki mózgowe. Leczenie polegało na kilku operacjach i cyklach chemioterapii. Teraz dziewczynka dziewczynka nie musi już brać chemioterapii od ponad roku. Rodzice Gianny, bardzo wierzący ludzie, nie mają wątpliwości, że to był cud.