Dziecko umiera w żłobku, a matka pyta, dlaczego musiała tak szybko przestać się o nie troszczyć... Trudny temat!
Amber Scorah spędziła ze swoim dzieckiem zaledwie 117 dni. Amerykanka i tak miała szczęście: mogła liczyć na trzymiesięczny płatny urlop macierzyński. Po tym czasie udała się do firmy prosząc o wydłużenie urlopu, ale sprawa została wyjaśniona w krótki sposób - powrót do pracy albo zwolnienie. Dla Amber nie był to łatwy wybór... Dla żadnej kobiety to nie byłaby łatwa decyzja. W przypadku młodej mamy historia zakończyła się tragicznie. Przeczytajcie poruszające słowa Amber Scorah:
"Zostawienie pracy było jedną z opcji, ale z mężem szybko zdaliśmy sobie sprawę, że z jednej wypłaty trudno by nam było wychować syna tak, jakbyśmy chcieli. Poza tym ja nie mam studiów, trudno by mi było znaleźć inną pracę. Postanowiłam zostać i oddać Karla do żłobka".
Ile matek miało ten sam dylemat? Łatwo jest mówić "wyrodna matka, oddaje tak małe dziecko do żłobka", ale ile osób może sobie pozwolić na utratę pracy? Ile kobiet, tak jak Amber, martwiło się zostawiając dziecko pod opieką obcych ludzi?
Amber i jej męża spotkała ogromna tragedia. Mały Karl zmarł w żłobku już pierwszego dnia. Przyczyny wciąż bada lekarz, jest potrzebna sekcja zwłok, a jedyne, co wyszło na światło dzienne to fakt, że pomoc opiekunki zgłosiła przełożonej, że Karl "dziwnie kopie nóżkami". Uwaga została zbagatelizowana twierdzeniem, że wszystkie maluchy tak robią. Kilka godzin później chłopczyk nie żył.
Niezależnie od tego, jakie były przyczyny śmierci dziecka, historia Amber porusza ważny temat. Tzw. matki Polki z lubością wyżywają się na kobietach, które zostawiają dzieci, by wrócić do pracy. Czy któraś z nich kiedykolwiek zastanowiła się, w jakiej sytuacji materialnej są te kobiety i ich rodziny? Czy nie powinniśmy raczej winić systemu, który tak nas przekonuje do rodzenia dzieci, nic w zamian nie oferując?
