Urodziła się martwa, ale osiem minut później przywrócili ją do życia i... włożyli do lodu. Teraz jest zupełnie zdrowa!
Kiedy na świecie pojawiła się Willow Rose, jej rodzice przeżyli najgorszy koszmar w swoim życiu. Serce ich córeczki nie biło. Dla wszystkich było to niepojętą sytuacją, ponieważ przez całą ciążę Bex świetnie się czuła, a badania pokazywały, że maleńka dobrze się rozwija. Problem zaczął się tuż przed porodem, lekarze zdecydowali się wykonać cesarskie cięcie, ponieważ coś dziwnego działo się z rytmem serca dziewczynki - za bardzo zwolniło. Tuż po urodzeniu serce Willow Rose przestało pracować. Jakim więc cudem przeżyła?
Przez osiem minut lekarze walczyli o dziewczynkę. Jej rodzice wspominają, że w napięciu czekali na płacz córki, nie wiedzieli, dlaczego wciąż jest tak cicho. Ostatecznie lekarzom udało się przywrócić pracę serca Willow Rose. Noworodek od razu został przewieziony na oddział intensywnej opieki.
Specjaliści postanowili wypróbować nową metodą, tzw. terapię zimnem. Lekarze założyli dziewczynce specjalny kombinezon i podłączyli ją do aparatury, która obniżyła temperaturę jej ciała do 33 stopni. Ten sposób zapobiega uszkodzeniom mózgu - a mózg Willow Rose nie był dotleniany aż przez 8 minut.
Noworodek przeszedł trzydniową kurację zimnem. Bex i Martin mogli jedynie trzymać swoją córeczkę za rączkę... Matka Willow Rose wspomina, że przez pierwsze cztery tygodnie jej dziecko w ogóle nie płakało, a to był jedyny dźwięk, jaki chciała usłyszeć. Na szczęście terapia zimnem przyniosła efekt! Mózg dziewczynki nie został w najmniejszym stopniu uszkodzony! Nie uwierzycie, jak Willow Rose teraz wygląda!
