Kiedy jego 34-letnia żona umierała, szpital zachował się w sposób, który młody wdowiec musiał skomentować publicznie.
Peter DeMarco przechodzi przez najgorszy okres w swoim życiu. Niedawno zmarła jego ukochana żona, zaledwie 34-letnia Laura Levi. Kobieta trafiła do szpitala po ciężkim ataku astmy. Niestety, po tygodniu zmarła. Peter postanowił napisać list otwarty do wszystkich pracowników szpitala w Cambridge, którzy zajmowali się jego żoną. Tego listu nie da się czytać bez łez w oczach...
"Kiedy powiedziałem rodzinie i znajomym, że Laura trafiła do szpitala, nie sądziłem, że to będą ostatnie dni jej krótkiego życia. Gdy teraz myślę o wszystkich, którzy wspierali Laurę i dbali o nią w ciągu tego ostatniego tygodnia, mam w głowie całą listę lekarzy, pielęgniarek, specjalistów, pracowników socjalnych, wszystkich pracowników szpitala.
Każdy z Was traktował Laurę z taką samą starannością, profesjonalizmem i szacunkiem niezależnie od tego, czy była przytomna czy nie. Staraliście się, by było jej wygodnie. Podkręcaliście temperaturę w pokoju, gdy Laura spała, a wydawało Wam się, że jest jej zimno. Badaliście jej nieprzytomne ciało z szacunkiem. Byliście dobrzy nie tylko dla Laury."
"Z niezwykłą cierpliwością odpowiadaliście na niekończące się pytania jej i moich rodziców. Mój ojciec, który sam jest lekarzem, starał się jak mógł zaangażować w opiekę nad Laurą, a Wy mu na to pozwalaliście. To było bardzo ważne dla niego. No i to, jacy byliście dla mnie..."
"Nie znalazłbym w sobie siły, żeby przetrwać cały ten tydzień, gdyby nie Wy. Ile razy zdarzyło Wam się wejść do pokoju, gdzie siedziałem obok żony zalany łzami? Wychodziliście udając, że nic nie widzieliście. Ile razy pomogliście mi przejść do Laury po plątaninie kabli i całej aparatury? Ile razy opiekowaliście się mną, proponowaliście koc, ciepły posiłek, prysznic? Ile razy po prostu widzieliście, że potrzebuję z kimś porozmawiać?"