Zbierał pieniądze na operacje córki, a tak naprawdę... Szok!
Rodzina mieszkała w luksusowej willi, za którą płaciła niebagatelny czynsz - 9.800 euro rocznie. Niedawno Fernando kupił sobie auto za... 24.500 euro. Policjanci znaleźli w mieszkaniu rodziny 32 nowe zegarki opiewające na łączną kwotę 50 tysięcy euro, mnóstwo gotówki, drogiej biżuterii i innych przedmiotów wskazujących na to, że pieniądze bynajmniej nie szły na leczenie Nadii. Zdaniem policji, Fernando i jego żona przeznaczyli większość pieniędzy z zebranych od 2008 roku funduszy na własne przyjemności, a nie na leczenie córki (która naprawdę jest chora). Mowa o łącznie 918 tysiącach euro!
Być może gdyby nie zachłanność tego małżeństwa, dalej naciągaliby dobrych ludzi na pomoc ich córce, a sami wykorzystywali te pieniądze na wygodne życie. Teraz jednak Fernando znajduje się w więzieniu, gdzie czeka na rozprawę. Jego żona została co prawda zwolniona z aresztu, ale straciła prawo do opieki nad Nadią. Dziewczynka znajduje się w rodzinie zastępczej.
Na stronie na Facebooku jest aż gorąco od komentarzy! Ludzie są wściekli, czują się oszukani, ale to, co zwróciło naszą uwagę, to wpis Cristiny Diaz del Cerro, która jest matką dziewczynki chorej na trichotiodystrofię i założycielką fundacji pomagającej chorym dzieciom:
"Nie zdajecie sobie sprawy z tego, jaką krzywdę zrobiliście nam wszystkim, którzy walczymy w uczciwy sposób z chorobą naszych dzieci. [...] Nie chodzi tylko o oszustwo finansowe, ale o oszukanie tysięcy osób, które codziennie wspierają walkę chorych dzieci i ich rodzin. Jedno kłamstwo położyło cień na wszystkich prawdziwych historiach".
Pamiętajmy, że jest to odosobniony przypadek! Rodzice, którzy robią wszystko, by uratować swoje dziecko, nie pozwalają sobie na to, by padł na nich choć cień podejrzeń. Udostępniają zdjęcia z postępów leczenia, zbierają faktury i, przede wszystkim, nie wyobrażają sobie wziąć pieniędzy tak bardzo potrzebnych na leczenie ich dziecka na jakikolwiek inny cel!