Lekarze kazali mu przestać reanimować martwą córeczkę, ale 30 minut później nie mogli uwierzyć w to, co zrobił!
Sylwester 2013 roku nie był dla wszystkich szczęśliwym wydarzeniem. W ukraińskim mieście Dnipro prawie doszło do tragedii, a raczej zdecydowanie do niej doszło, ale potem stał się cud!
Ruslan i Anastazja Odonec mogą uważać się za szczęśliwą rodzinę. Mają zdrowe, urocze dzieci, dobrą pracę, piękny dom, nieźle zarabiają, co wcale nie jest takie oczywiste na Ukrainie. To właśnie z racji posiadania dużego domu z krytym basenem wszelkie imprezy ze znajomymi odbywały się u nich. Tak też było feralnego Sylwestra.
W kuchni trwały przygotowania do imprezy - wszyscy dorośli byli zajęci gotowaniem i zastawianiem stołu. Trzyletnia córka Ruslana, Alesya, była pod opieką starszego kuzyna i swojego pięcioletniego brata Radomira. Po całym domu niósł się wesoły śmiech dziewczynki.
Dorosłych zaniepokoiła nagła cisza. Chłopcy gdzieś przepadli, a Alesya nagle ucichła. Ojciec na wszelki wypadek poszedł sprawdzić, co się stało, ale nigdzie nie mógł znaleźć trzylatki. Coraz bardziej zaniepokojony wszedł do ostatniego miejsca, gdzie mogła się schować dziewczynka, do piwnicy z basenem... To, co tam zastał, przeraziło go.