Ich 3-letni synek zachowywał się podejrzanie cicho. Kiedy odkryli, co się dzieje, przerazili się.
Stephanie i Dillon, jak chyba wszyscy rodzice, byli przyzwyczajeni do tego, że trzylatki są żywiołowe, wszędzie jest ich pełno i budzą się zdecydowanie zbyt wcześnie (szczególnie w weekendy, gdy wszyscy mają ochotę dłużej pospać). jednak tym razem w domu panował spokój. Zaniepokojeni rodzice zajrzeli do pokoju Collina i wpadli w panikę!
Trzylatek wciąż leżał w swoim łóżeczku, a na widok rodziców nawet się nie poruszył. Miał wielkie, wystraszone oczy. Dillon i jego żona przestraszyli się - wyglądało na to, że Collin nie mógł się ruszać. Przypomnieli sobie, że dzień wcześniej chłopiec upadł i uderzył się w głowę, ale po tym wstał i bawił się jakby nic się nie stało. Cała trójka od razu pojechała do szpitala.
Lekarze uznali, że uderzenie w głowę nie miało nic wspólnego z paraliżem nóg, jakiego doznał Collin. Nie mogli znaleźć przyczyny pogarszającego się z godziny na godzinę stanu trzylatka. Paraliż zaczął obejmować resztę ciała.
Collin został przewieziony do szpitala pediatrycznego w Memphis uchodzącego za jeden z najlepszych szpitali dziecięcych. Tamtejsi lekarze rzeczywiście szybko znaleźli przyczynę choroby. Okazuje się, że to, co spotkało Collina, może spotkać każdego z nas po nawet najkrótszym spacerze!