Gdy ich córka zginęła w wypadku nie spodziewali się, że pielęgniarka zrobi TO
Niedawno anonimowa pielęgniarka opublikowała na portalu Reddit bardzo szczery i otwierający oczy list otwarty, w którym wyjaśnia swoje zachowanie i uczucia rodzicom zmarłej 18 latki.
List otwarty do rodziców, którym dzisiaj musiałam powiedzieć, że ich córka nie żyje. Jesteście załamani. W kompletnym szoku. Wasza córka została do nas przywieziona dziś rano bez znaków życia. Zmarła na miejscu wypadku, jednak była tak młoda, że mimo tego zdecydowaliśmy się ją ratować. Przez 45 minut próbowaliśmy reanimować Waszą córkę. Niestety po takim urazie czaszki nie było szans na żaden ratunek. Nie powiedzieliśmy Wam tego, zasłoniliśmy ranę głowy jej włosami, żebyście nie musieli na to patrzeć. Żaden rodzic nie powinien widzieć swojego dziecka w takim stanie. A ja stałam obok lekarza, który informował Was o śmierci Waszej córki w najlepszy możliwy sposób. Poprawka - nie ma najlepszego sposobu. To puste, okropne, dewastujące wiadomości. Wasze życie właśnie skurczyło się o najważniejszą osobę. Nie, najprawdopodobniej nie cierpiała. Wypadek, w którym zginęła, zdarzył się tak szybko, że zanim mrugnęła było po wszystkim.
Padliście na brudną, szpitalną podłogę, nie zastanawiając się nad bakteriami, którymi jest pokryta. Wasz świat się skończył. Wy się skończyliście. A ja stałam nad Wami z posępną miną i złożonymi rękami. Obejmujecie się. Krzyczycie. Płaczecie. Ja nie zmieniam wyrazu twarzy. Oferuję pomoc. Odmawiacie mi i obejmujecie się jeszcze mocniej. I stoję obok. Podaję Wam chusteczki. Wodę. Stoję chcąc Was wesprzeć w najbardziej dyplomatyczny sposób na jaki pozwala mi szpital. W końcu muszę odejść. Wasza rodzina przyjechała i wiem, że jesteście w dobrych rękach. To z czego nie zdajecie sobie sprawy to fakt, że ja też jestem załamana. Płaczę całą drogę do domu. Oglądam profil na Facebooku Waszej córki. Była piękna. Niedawno skończyła liceum. Miała przed sobą całe życie. To takie niesprawiedliwe.
Wściekła uderzam w kierownicę kiedy parkuję pod domem. Rzucam torebką przez kuchnię. Padam na podłogę, tak jak Wy i płaczę. Jestem zbyt młoda, żeby mieć dziecko w wieku Waszej córki, ale mam młodszego brata, który ma 18 lat. On też, tak jak Wasza córka, jeździ wieczorami po mieście z przyjaciółmi. To równie dobrze mogło przydarzyć się jemu. Jestem mi bardziej przykro niż jesteście sobie w stanie wyobrazić. Szczerze mówiąc nie możecie tego wiedzieć. Ale ja to wiem. Mam nadzieję, że wie też to Wasza córka. Nigdy jej nie poznałam, ale żałuję jej równie bardzo. Być może my, pielęgniarki, nie okazujemy tego, nie możemy tego okazywać - ale nas to rusza. Wasze cierpienie jest naszym cierpieniem. Załamujemy się razem z Wami. Wiedzcie proszę, że wasz żal jest podzielany.
List tej pielęgniarki otwiera oczy na to z czym muszą się zmagać każdego dnia. Co o tym sądzicie? Podajcie to dalej!