W czasie ciąży nie chciała wykonywać badań. Na sali porodowej czekała ją przez to nie lada niespodzianka.
Gdy Nicole Ziesemen wręczyła swojemu mężowi Matthew koszulkę z napisem "Najlepszy tatuś na świecie", od razu wiedział, że całe ich życie przewróci się do góry nogami! Nie spodziewał się jednak, że zmiany będą aż tak duże...
Para, która spodziewała się narodzin pierwszego dziecka, postanowiła, że wszystko ma się odbyć jak najbardziej naturalnie. Chodzili tylko na konieczne wizyty lekarskie, nie chcieli znać płci maleństwa, nawet nie zrobili USG. Chcieli, żeby poród odbył się w domu, do czego miało planowo dojść 30.stycznia, ale wyszło zupełnie inaczej.
Już 29. grudnia Nicole poczuła, że odchodzą jej wody. Była dopiero w 36 tygodniu ciąży, więc poród w domu nie mógł być już brany pod uwagę - przyszła mama trafiła do szpitala Spectrum Health Gerber Memorial w Michigan. Matthew musiał odśnieżyć podjazd i prowadzić auto bardzo powoli - rozpętała się burza śnieżna. Do szpitala dotarli o 4 nad ranem, a skurcze Nicole trwały cały następny dzień. Lekarze powiedzieli, że nie ma szans na naturalny poród, ale Nicole uparcie odmawiała przyjęcia jakichkolwiek leków czy znieczulenia. Męczyła się już od 30 godzin, zanim w końcu jej mąż uparł się, że pora na leki przyspieszające poród. Po aż 4 godzinach na sali porodowej, a łącznie po 48 godzinach od rozpoczęcia akcji porodowej, na świecie pojawiła się maleńka Blakeley Faith. A potem lekarka odbierająca poród nie potrafiła ukryć zdumienia!
Gdy doktor Megan Forshee chciała wyjąć łożysko niespodziewanie wyczuła drugą główkę! Mała Blakeley nie była sama - towarzyszył jej brat bliźniak, Cade Matthew. Przyszedł na świat prawie równą godzinę po siostrze.
Na następnej stronie zobaczycie więcej zdjęć całej rodziny.
