Matka myślała że to ospa wietrzna. Co odkryli lekarze? Każdy rodzic powinien to przeczytać.
Ospa wietrzna może nie jest najprzyjemniejszą przypadłością, ale w dzisiejszych czasach raczej nie stanowi zagrożenia dla życia dziecka, zwłaszcza w przypadku prawidłowego leczenia. Dlatego mama małego Oskara, Stephanie Webster, nie martwiła się zbytnio gdy na ciele synka zauważyła czerwone plamki. Zakładała, że to tylko ospa. Jednak gdy plamki ciągle się powiększały zaniepokoiło to ich położną, która poradziła by udali się do lekarza.
Kiedy Oskar miał dziewięć miesięcy na jego ciele pojawiły się czerwone plamy, które zaczęły rozprzestrzeniać się po całym ciele dziecka. Początkowo rodzice myśleli, że to ospa wietrzna
"Na początku nie rozumieliśmy, że dzieje się coś złego, myśleliśmy że może to normalna wysypka u noworodka lub ospa wietrzna. Ale położna gdy położna go zobaczyła zrozumiała, że to coś poważnego. Od tego czasu plamki zaczęły się pogarszać". Wspomina Stephanie.
Lekarze nie mieli wątpliwości. Zdiagnozowali u Oskara Histiocytozę z komórek Langerhansa. Jest to rzadka choroba polegająca na nadmiernej stymulacji komórek Langerhansa. Komórki te są zlokalizowane w naskórku i normalnie odpowiadają za pochłanianie antygenów mikroorganizmów a więc obronę organizmu. Na szczęście choroba ta jest mniej niebezpieczna niż białaczki. A szanse przeżycia są stosunkowo duże. Teraz jednak Stephanie, jej mąż Daniel oraz malutki Oskar muszą zmierzyć się z zupełnie innym problemem. Czytaj na następnej stronie.