To, co ten pies nosi w swoim ciele, odebrało lekarzom mowę. Nigdy nie widziałam czegoś podobnego!
Pies ze zdjęcia miał w życiu olbrzymiego pecha - nikt go nie chciał, trafił na ulicę, a następnie został zabrany do schroniska dla zwierząt, do którego bardziej pasuje nazwa "umieralnia". Zgodnie z zasadami panującymi w ośrodku, o którym mowa, jeśli pies nie znajdzie domu w ciągu kilku dni, zostaje mu podany śmiertelny zastrzyk. I nie ma znaczenia, czy pies jest chory czy zdrowy, a akurat też wyżeł był bardzo chory...
Gilbert to wyżeł weimarski krótkowłosy, który dużo wycierpiał! To, co widzicie na zdjęciu, to olbrzymi guz! Gilbert cierpiał na nowotwór, a guz ważył już cztery i pół kilograma.
O Gilbercie dowiedziała się organizacja specjalizująca się w pomocy tej konkretnej rasie, "Tickled Pink Weimaraner Rescue". Mieli nie lada problem - z jednej strony bardzo chcieli mu pomóc, ale z drugiej nie chcieli go skazywać na większy ból.
Gilbert trafił na konsultacje do kilku weterynarzy. Guz ważył już prawie pięć i pół kilograma! Ostatecznie zdecydowano się na kosztowną operację po tym, jak po kolejnej nie dającej nadziei konsultacji psiak z trudem podniósł się z ziemi i merdając ogonem zbliżył się do jednego z wolontariuszy. Może brzmi to dziwnie, ale dla nich to był jasny znak, że Gilbert chce walczyć o życie.