Lekarze stwierdzili, że będzie warzywem. Jego ojciec udowodnił im, jak bardzo się mylili.
"Rick motywuje i inspiruje mnie każdego dnia. Czuję, że to on jest tym który rywalizuje podczas wyścigu. Ja jedynie wypożyczam mu swoje ręce i nogi. Ta świadomość sprawia, że znajduję w sobie siłę, by nie poddawać się i biec szybciej" mówi Dick Hoyt.
Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Team Hoyt wielokrotnie startował w zawodach Ironman, które uważa się za najbardziej prestiżowe zmagania triatlonowe na świecie. Pierwsze takie wyzwanie Dick i Rick podjęli w 1985 roku, w Dniu Ojca. Podczas morderczego wyścigu zawodnicy mieli do pokonania 4 kilometry wpław, 180 kilometrów na rowerze i pełen dystans biegu maratońskiego. Przed pierwszym startem Dick musiał nauczyć się pływać i odświeżyć sztukę jazdy na jednośladzie, gdyż ostatni raz siedział na nim mając 6 lat. Bieganie trenowali po 5 godzin dziennie, a gdy syn nie mógł mu towarzyszyć, ojciec obciążał wózek workami z piaskiem. Każdy z etapów triatlonu pokonywali wspólnie. Dick płynął ciągnąc za sobą ponton z synem, jechał na specjalnym dwusiedzeniowym rowerze i biegnąc pchał wózek. "Uwielbiamy zawody Ironman oraz fakt, że zostaliśmy zaakceptowani jako ich równoprawni uczestnicy" - mówi. "Moment w którym zbliżamy się do linii mety jest niesamowity. Zawsze towarzyszy nam doping publiczności, wrzawa i ogromny skok adrenaliny."
"Może i jestem niepełnosprawny, ale żyję pełnią życia. Każdy kto zechce poświęcić chwile by mnie poznać, zauważy że nie różnię się od innych ludzi" ? mówi Rick, który jest nie tylko uznanym i nagradzanym uczestnikiem zawodów sportowych, ale zdobył wyższe wykształcenie kończąc koledż. Nie doszłoby do tego, gdyby jego rodzice nie uwierzyli, że ich syn może funkcjonować w społeczeństwie, oraz gdyby nie ojciec gotowy podjąć największe wyzwania by pomóc synowi spełnić marzenia. Pomimo, że stan jego zdrowia de facto nie uległ zmianie, 54-letni obecnie Rick jest szczęśliwym człowiekiem. Jego historia zainspirowała powstanie fundacji, której celem jest budowanie pewności siebie, samooceny i indywidualności u amerykańskiej młodzieży niepełnosprawnej poprzez włączanie jej do życia społecznego za pośrednictwem sportu. Historia Hoytów zainspirowała też twórców filmu "Ze wszystkich sił", który w ubiegłym roku gościł na ekranach polskich kin.