24 godziny po strasznym wypadku, w którym ginie jej mąż i nienarodzony syn, ona... uśmiecha się. Powód? Aż mam łzy w oczach...
Trzymając swoje martwe dziecko, Kristian... uśmiechnęła się. Powiedziała, że poczuła spokój, którego nie potrafi wyjaśnić. W swoim dziecku widziała męża. Obiecała sobie wtedy, że zrobi wszystko, by śmierć jej bliskich nie poszła na marne. Zaangażowała się w walkę z pijanymi kierowcami. Warto przeczytać napisany przez nią list:
"Dwadzieścia cztery godziny po wypadku, który zabrał mi mojego męża i moje nienarodzone dziecko, trzymałam je w ramionach po tym, jak lekarze wymusili poród. Straciłam męża i dziecko tylko dlatego, że ktoś myślał, że to w porządku, żeby najpierw pić, a potem wsiadać za kierownicę. Nie, to nie jest w porządku.
W porządku jest zatrzymanie znajomego, który po pijaku chce prowadzić. W porządku jest odebranie mu kluczy od auta. I w porządku jest zadzwonienie po taksówkę albo znajomego, żeby odwiózł nas do domu, gdy wypijemy. To nie jest oznaką słabości. To oznaka dojrzałości.
Konsekwencje jazdy po alkoholu przewyższają cokolwiek, co jesteście w stanie sobie wyobrazić. To nie jest w porządku spędzić resztę życia nosząc w sobie winę za odebranie życia innym, w tym dziecku, które nawet się jeszcze nie urodziło.
Proszę, nie prowadźcie samochodu po alkoholu. Tu nie chodzi tylko o Wasze życie, ale o życie wszystkich obecnych na drodze. Tego dnia, 2. sierpnia, też mogłam umrzeć, ale najwyraźniej jest mi pisane co innego. Zostanę tu, by walczyć dla mojego męża i mojego synka. Będę dzielić się ich historią ze wszystkimi mając nadzieję, że mój ból powstrzyma kogoś przed powtórzeniem tej tragedii."
Kristian ma rację pisząc, że nie tylko ona cierpi. Pijany 21-latek został ciężko ranny, a teraz został skazany za nieumyślne spowodowanie śmierci. Mając całe życie przed sobą, już je sobie zniszczył, a co gorsze, zniszczył życie całej rodziny.
Warto udostępnić ten list, bo pokazuje bolesną prawdę. Pora uświadomić innym, na co narażają wszystkich wokół!