Sąd skazał niemowlę na śmierć. Kto ma rację?
4 Sierpnia 2016 roku w Londynie, Connie Yates i Chrisowi Gardowi urodził się synek Charlie. Kilka tygodni po narodzinach stan chłopca znacząco się pogorszył. Zaniepokojeni rodzice popędzili do szpitala.
Zaledwie 8 tygodniowy chłopczyk znowu znalazł się w szpitalu. Na miejscu lekarze postawili przerażającą diagnozę - Zespoły mielodysplastyczne (mielodysplazja szpiku). Jest to grupa blisko związanych jednostek chorobowych, w których proces tworzenia krwinek jest zakłócony przez niezdolność niedojrzałych komórek do prawidłowego wzrostu i rozwoju (źródło: Wikipedia). Choroba ta powoduje spustoszenie w mózgu, zanik mięśni, słuchu, problemy układu oddechowego oraz prowadzi do niewydolności nerek i wątroby. Jest chorobą nieuleczalną.
Jedyne co lekarze byli w stanie zrobić to uśmierzyć ból chłopca i chociaż odrobinę zmniejszyć dyskomfort w jego ostatnich chwilach. Jednak im bardziej choroba postępowała tym mniej lekarze widzieli sensu w utrzymywaniu chłopca na siłę przy życiu ponieważ przynosiło mu to wiele cierpienia. W końcu zespół medyczny podjął ciężką decyzję...
Lekarze zajmujący się Charliem złożyli wniosek do sądu o zaprzestanie leczenia chłopca wbrew woli rodziców. Uargumentowali swój wniosek wiedzą medyczną i faktem, że dalsza kuracja nie tylko nie pomoże chłopcu, ale jedynie przedłuży jego cierpienie, a jako lekarze, którzy złożyli przysięgę Hipokratesa, przyrzekali nie szkodzić swoim pacjentom. Charlie był nieuleczalnie chory, nie byli w stanie mu pomóc. Przedłużanie jego życia na prośbę rodziców uznali za nieetyczne i szkodzące ich pacjentowi, którym był noworodek, a nie jego rodzice.
Kiedy sąd przyjął wniosek rodzice byli zdruzgotani. Ich zdaniem było to równoznaczne z wyrokiem śmierci. Connie i Chris natychmiast odwołali się od decyzji sądu i postanowili walczyć o życie syna. Przejdź na następną stronę, żeby dowiedzieć się więcej.