Zaledwie 18 miesięcy temu składali sobie małżeńską przysięgę. Dziś jedno z nich już nie żyje.
Od kilku miesięcy Emma źle się czuła, ale lekarze nie potrafili jej pomóc. Gdy w końcu odkryli przyczynę bólu, było za późno - Emma miała raka tarczycy. Gdyby tylko choroba została wcześniej rozpoznana, kobieta przeżyłaby. Niestety, pojawiły się przerzuty na płucach i wątrobie. Wyrok - stadium terminalne.
Małżonkowie wiedzieli, że zostało im mało czasu i nie chcieli marnować go na płacz i żal. Zamiast tego zaczęli intensywniej żyć i robić to, co kochają - szczególnie podróżować i jeździć rowerem.
Pomimo stanu Emmy nie zrezygnowali z życia! W przerwach między pobytami w szpitalu, para zwiedziła na rowerze m.in. Londyn, Kopenhagę i Amsterdam. Przy okazji zebrali fundusze na walkę z nowotworami, a Emma zrobiła coś, żeby jej mąż nie został zupełnie sam po jej śmierci... Podczas jednej z rowerowych wycieczek przygarnęła bezpańskiego psiaka, Molly.
16.czerwca Emma zmarła we własnym domu otoczona najbliższymi. Miała zaledwie 31 lat. To, co jej mąż napisał po jej śmierci, świadczy o wielkiej miłości...:
Ona jest jak słońce, które pieści moją twarz. Jest teraz moją najjaśniejszą gwiazdą na niebie. Jest łagodnym wiatrem, który zakrada się do sypialni przez firanki. Jest ciągle obecna w moich myślach i moich snach.