Noworodek nie chciał jeść. Kilka dni później jego rodzice dokonali strasznego odkrycia.
Bathany Taylor i jej mąż Kendall nie posiadali się z radości, gdy na świecie pojawiła się ich córeczka Jane, tym bardziej, że dziewczynka urodziła się zdrowa jak ryba. Poród minął bez komplikacji i szczęśliwi rodzice zabrali swoje pierwsze dziecko do domu. Nikt nie spodziewał się, że już pięć dni później pojawią się poważne komplikacje zagrażające życiu Jane, a także zdrowiu jej rodziców i babci.
Młodzi rodzice nie wiedzieli, dlaczego ich mająca zaledwie kilka dni córeczka nagle zaczęła okazywać oznaki nietypowego zmęczenia, nie chciała też jeść. Na wszelki wypadek Bethany i Kendall pojechali z małą do szpitala, ale lekarze nie stwierdzili nic groźnego. Para wróciła zatem do domu. Szybko i oni zaczęli odczuwać silny ból głowy. Oboje czuli się wykończeni, ale myśleli, że takie są uroki rodzicielstwa. Z pomocą przyszła im jedna z babć Jane, ale gdy i ona zaczęła mieć te same objawy, Kendall miał już pewność, że problem znajduje się w ich domu.
Mężczyzna zaczął sprawdzać, co jego rodzina je i pije, ale nie w tym był problem. Okazało się, że cichym zabójcą był ulatniający się tlenek węgla z urządzenia grzewczego.
Mała Jane wraz z mamą zostały umieszczone w szpitalu w specjalnej komorze hiperbarycznej, a już po kilku dniach noworodek odzyskał energię i apetyt.
Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby Kendall w porę nie znalazł przyczyny ich złego samopoczucia.
Pamiętajmy, że czad nie bez powodu jest nazywany cichym zabójcą - nie da się go wykryć, nawet nie ma zapachu, ale za to jest śmiertelnie niebezpieczny. Zawsze upewniajmy się, czy nie ulatnia się gaz, a najlepiej zainstalujmy czujnik - dla własnego bezpieczeństwa.
Koniecznie udostępnijcie historię tej rodziny znajomym - na wszelki wypadek.